wtorek, 29 stycznia 2013

Prawda boli..

 

Dlaczego jest tak, że gdy mówię prawdę ludzie mi nie wierzą.?

Gdy kłamię także..

Do ludzi nie można dotrzeć..


Pod poprzednim postem anonimowo ktoś spytał mnie, czy to, co tutaj piszę jest prawdą. Czy tylko wymysłem..

Stąd też moja dzisiejsza notka.

Powtórzę to, co odpisałam na tamten komentarz..


Ten blog jest dla mnie czymś na wzór pamiętnika. Piszę tutaj wszystko to, co przeżywam, co myślę, czym chciałabym się podzielić ze światem, lecz na co dzień jestem zbyt nieśmiała, by się odezwać..

Gdybym na tej stronie pisała o tym, jaki to świat jest piękny, a życie cudowne, to komentarze byłby takie same..

Teraz nie każdy chce wierzyć w to, jak można mieć zjebane życie..


Ale wystarczy rozejrzeć się dookoła, by dostrzec prawdziwą naturę tego, co nazywamy własną codziennością..

Okej, może i nie piszę tak normalnie, jak podczas rozmów na żywo ze znajomymi..

Ale to przecież nie znaczy, że cokolwiek z tego jest kłamstwem.


Wiecie, ja mam w sobie swego rodzaju blokadę.. Kiedy chcę coś komuś powiedzieć.. to nagle się zacinam.

Od zawsze wolałam pisać. Pisanie uspokaja..

Dlatego zmieniłam temat bloga. Pisałam o zespole, od którego po prostu bolała głowa; cały internet pękał w szwach od ich zdjęć, w telewizji co chwilę puszczali ich piosenki..


A pisać o sobie zaczęłam tak nagle.. To był impuls..

Zawsze chciałam dzielić się z innymi tym, co myślę, co czuję..

Kiedyś nawet planowałam zostać psychologiem..


Ale to mi przeszło, kiedy pierwszy raz się pocięłam..

Wtedy zrozumiałam, że nie mogę zawodowo pomagać ludziom, jeżeli samej sobie nie potrafię doradzić.

Lecz mimo wszystko prowadzę tą stronę.


Co jakiś czas odzywa się ktoś do mnie na GG.

Niektórzy dziękują mi za to, że jestem i po prostu dzielę się z nimi tym, co myślę.

Inni prosili mnie o pomoc albo po prostu pisali, by się wygadać.

Ale są też tacy, którzy mówią o swoich emocjach związanych z czytaniem moich postów.


Jakieś dwa dni temu pewna dziewczyna napisała, że wchodzi na mojego bloga tylko po to, by znaleźć chwilę wytchnienia, by oderwać się od własnego życia.

By dowiedzieć się, że nie tylko ona już ma dosyć..

Albo dziewiętnastoletni chłopak, który stwierdził, że dzięki mnie się nie zabił..

Od kilku osób usłyszałam również, że moje notki odzwierciedlają ich codzienność, że przy nich płaczą..


Szkoda tylko, że ja tego nie rozumiem.. Bo prawda jest taka, że..

Piszę tak, by zranić ludzi, czym chcę ich zmusić do zastanowienia się nad własnym życiem..

Piszę bez ogródek, dokładnie to, co myślę. Ale potem jest mi tak strasznie głupio..

Piszę z błędami, bo wolę nie czytać własnych wpisów.. Przez to często się powtarzam, przekręcam litery..


Jednak jeśli naprawdę komuś to pomaga i daje nadzieję na lepsze jutro, na nowe zmiany.. to nie zakończę tego.

A taki miałam zamiar; przestać pisać, zamknąć się w sobie całkowicie.

Może jednak z tym zaczekam..

12 komentarzy:

  1. Tak, świetna notka, wszystko fenomenalnie podsumowane. Ja sam płakałem po jednej twojej notce, a później po rozmowie z tobą, która naprawdę mi pomogła i wielkie dzięki za nią <3

    Przyjaciel, któremu ostatnio więcej pomogłaś niż on tobie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie ja pomogłam Tobie, raczej jest na odwrót.. Nie musisz mi dziękować za nic, ponieważ ja właśnie nic nie zrobiłam..

      Usuń
  2. Ja też się popłakałem i to nie raz. Moja koleżanka też to wszystko czyta i dzięki temu co piszesz możemy się w końcu dogadać bo nam nie wychodziło. To wszystko jest takie życiowe. bro

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, prawda boli... A najgorsze jest to, że ktoś tego nie docenia. Pisałam do ciebie na gadu gadu i też dziękuję za pomoc, jesteś cudowna. Bałam się pisać do ciebie bo moi znajomi mnie wyśmiali za ten pomysł a ty mi pomogłaś. Teraz już wiem co powinnam postawić na pierwszym miejscu a co sobie darować. I chciałam ci obiecać, że spróbuję już nigdy się nie pociąć. Naprawdę pomagasz ludziom i mnie nie zraniłaś ani razu przez ten tydzień. Twoi przyjaciele muszą mieć wielkie szczęście i radość z ciebie. Czekam na kolejne posty bo dają mi siłę.

    OdpowiedzUsuń
  4. skoro ludzie chca sie zabic bo uwarzaja, ze nie maja po co zyc, albo dla kogo, nie lepiej po prostu zostawic to co im sie nie podoba i gdzies wyjechac? zrobic co kolwiek, zamiast sie zabijac, skonczyc z zyciem, albo sie ciac, nie lepiej uciec? skoro i tak nie ma juz nic do stracenia? lepiej gdzies wyjechac, moze i kogos ze soba zabrac, wyszalec sie, korzystac z zycia, serio, bawic sie, zapomniec o tym wszystkim, skoro i tak ktos mialby sie zabic to nie lepiej najpierw zrobic cos co nas uszczesliwi? cos szalonego? a wtedy prosze bardzo, mozna sie zabic, ale moze to byc dobry sposob na zapomnienei o tym i o reszcie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, moża tak mówić, lecz to naprawdę nic nie daje. Ja wyjechałam, staram się żyć inaczej, lecz powiem Ci szczerze, że to nic nie daje.. A im dalej jesteś od problemów tym bardziej chcesz ze sobą skończyć..

      To się tylko tak dobrze mówi, że po pewnym czasie i tak zapominamy o wszystkim.. Nie, to tak nie działa.. Czcze gadanie..

      Od problemów nie można uciec ot tak, nawet jeśli ktoś się bardzo stara..

      Ale o tym kiedyś napiszę dłuższą notkę niż ta odpowiedź w komentarzu. :)

      Usuń
    2. ale nie chodzi mi o to, zeby sie przeprowadzic z rodzina, nazwe to po prostu po imieniu "ucieczka z domu" , wyjechac samemu, zaszalec, zebrac troche kasy wsiasc w samolot, jak masz paszport to najlepiej w samolot :) zrobic cos o czym sie zawsze marzylo, pojechac, nie mowie o tym ze o przeprowadzamy sie zaczne od nowa, bardziej o tym, ze skoro i tak masz sie zabic to jeszcze przed tym korzystac z zycia, serio! pobaw sie zdala od znajomych ci osob i miejsc :) gdybym ja sie miala zabijac to bym sobie gdzies pojechala do stanow czy gdziekolwiek do jakis cieplych krajow, albo juz do jakiegos innego miasta i bym sie po prostu bawila i nie przejmowala niczym innym :)

      Usuń
    3. Fajnie by było.. Zatonąć we własnych marzeniach..

      Ale cóż, mogę szczerze powiedzieć, że moim marzeniem jest tylko i wyłącznie przeżycie kolejnego dnia w spokoju.. Poza tym jestem raczej typem osoby, która za nic nie wyjdzie ot tak do ludzi..

      Znam osoby, które uciekały z domu, lecz mimo wszystko wciąż trwały w tym bagnie. I nie, nie zabawiły się, ponieważ ich smutna rzeczywistość nie dawała spokoju..

      Jeśli mam być szczera, to chciałabym się wyrwać. I najbardziej kuszącą opcją jest dla mnie Londyn, ewentualnie Norwegia.. Niestety nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak, a nie inaczej..

      Usuń
  5. ale skoro i tak ktos chce ze soba skonczyc to znaczy,ze na niczym mu juz nie zalezy i ma wszystko w dupie, to dlaczgeo po prostu nie ucieknie skoro i tak to co tu robi nie ma sensu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może dlatego, że czasem wolimy skończyć ze sobą tam, gdzie wszystko się zaczęło.. Właśnie dlatego, że ginąc 'tu' niczego nie stracimy. A jeśli gdzieś wyjedziemy, spotkamy nowych ludzi, to zranimy ich.

      Usuń
    2. no wlasnie, kiedy wyjedziesz i poznasz nowych ludzi to moze juz nie bedziesz sie chciala zabijac?

      Usuń
    3. Możliwe.. Aczkolwiek nie wierzę w powodzenie tego manewru. Tak, uciekanie przed problemami to manewry. Dość skomplikowane..

      Usuń

Dziękuję za każdą wypowiedź :]