Jakie to zabawne, wchodzić po dość dłuższym odstępie czasu na internet, sprawdzać to i owo, i widzieć te wszystkie wiadomości i komentarze..
Miło, że o mnie pamiętacie.
Nie myślcie jednak, że nie odpisuję, bo sama wyrzuciłam Was z pamięci..
We wtorek byłam u psychologa; sama powiedziałam, by mnie tam zapisali.
Myślałam, że będzie mi zadawała pytania, lecz ona raczej czekała, aż coś powiem, choć jej komentarze nie brzmiały tak, jak to zwykle brzmią w książkach.
Żadnego 'I jak się z tym czujesz?' albo 'Co o tym myślisz?', ale więcej o tym opowiem kiedy indziej..
Dziś była wywiadówka, co wbrew pozorom niezbyt mnie niepokoiło. Wyjątkowo nie zwiewałam z lekcji, a pomimo licznych jedynek nie jest ze mną aż tak źle. Może zdam ten rok..
Hm, chyba nie o szkole chciałam pisać, ale nie ważne.
Zwykle nie mówię i nie piszę tego, co tak naprawdę chcę przekazać.
Wiecie co, kochani..?
Ostatnio mam coraz to dziwniejsze rozkminy. Nie myśli, nie, nie. Raczej przypuszczenia, domysły.
I zastanawiam się, czy to aby na pewno jest w porządku co do niektórych osób..
Nie, zapewne nie jest..
Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, a ten zadał mi takie drobne pytanie, z którego wywiązała się niezła dyskusja..
'JAK TO MOŻLIWE, ŻE TWÓJ CHŁOPAK Z TOBĄ WYTRZYMUJE?'
No cóż, sama się nad tym zastanawiałam. Jakby nie było, do normalnych i miłych dziewczyn nie należę.
Jestem chamska, wredna, niekulturalna, wyżywam się na ludziach, wkurzam i obrażam o byle co, potrafię kogoś uderzyć (często mi się to zdarza), zwyzywać bez powodu..
No i.. normalne dziewczyny nie tną się, nie przepadają za tematyką samobójczą, a przede wszystkim, potrafią sobie ze sobą poradzić i nie chodzą do psychologa.
Wiec, kochanie, jak Ty ze mną wytrzymujesz..?
W ogóle, jak ludzie ze mną wytrzymują?!
Na miejscu większości z nich już dawno bym siebie zajebała. Byłoby to plusem nie tylko dla ludzkości, ale także dla mnie. A i Ziemi by było lżej..
Cóż, pomimo tego, co napisałam powyżej, nie mam już aż tak często myśli tego typu, nie ciągnie mnie do tabletek, sznurków, żyletek.
Ktoś może pomyśleć, że piszę to tylko po to, by co poniektóre osoby czytające moje notki się nie niepokoiły, ale taka prawda.
Staram się w końcu ogarnąć, ale coś czuję, że zajmie mi to wiele, wiele tygodni. Jak nie lat.
Kurde, ten wpis jest tak pomieszany, że aż mnie to przeraża, więc dodam jeszcze jedno, które nie jest kompletnie powiązane z czymkolwiek powyżej.
Mam takiego cholernego doła i tak mi się chce ryczeć, że po prostu ledwo się trzymam.
Chociaż nie, nie doła.. ja mam, kurwa, KANION..
Chciałabym, żeby mnie ktoś pocieszył, choć moje załamanie nie jest spowodowane czymś, co potrafię sprecyzować i określić to dostatecznie dobrze.
(piosenka dla Was)
Chciałabym wiedzieć, że ktoś NAPRAWDĘ jest przy mnie, nawet wtedy, gdy mnie samej nie ma w pustym ciele.
I żeby było tak normalnie, tak znośnie.
Na zakończenie, bo mnie coś tchnęło..
Fajnie wiedzieć, że mój chłopak posądza mnie o to, że zdradzam go z jego kolegą.
Nie no, nie wierzę..
A dla każdego, kogo zraniłam czy uraziłam, czyli dla niego, dla niej, dla Ciebie, dla Was, mam jedno słowo..