
Człowiek umiera każdego dnia.
Każdego dnia człowiek się rodzi.

No, to takie moje przemyślenie na dziś..
Jak widzicie (czy raczej słyszycie), zmieniłam playlistę.
Teraz dodałam piosenki, których sama wciąż słucham..
Jak widzicie (czy raczej słyszycie), zmieniłam playlistę.
Teraz dodałam piosenki, których sama wciąż słucham..
Wiecie, dziś w szkole dowiedziałam się paru interesujących rzeczy..
Przykładowo tego, że chodzę z kimś, kogo nawet nie znam.
Albo tego, że cała szkoła o mnie gada.

Chyba nie muszę mówić od kogo to wiem, prawda..?
Ale najlepsze i tak było w szatni..
Otóż jestem homo.

Nie, nie mówię tego jako ja.
Raczej powtarzam to, co usłyszałam..
No, może i trochę zachowuję się tak, jakbym wolała dziewczyny..

Przebywam przez większość przerw z chłopakami i się z nimi kumpluję.
Moim przyjacielem jest chłopak, podczas gdy dziewczynę odrzuciłam.
Dziwne?
Myślałam, że nie..
Jeżeli przy kolesiach czuję się bezpieczniej i jakby jest mi.. luźniej.. to dlaczego ma to komuś przeszkadzać..?
W ogóle cud, że siadam z kimkolwiek..

Wiecie, taką prawdziwą mnie było widać dziś przez moment w szkole.
Przed lekcjami, gdy siedziałam na parapecie patrząc w okno i słuchając muzyki..
Ale wtedy łzy mi płynęły po policzkach, to tyle dobrego, że nikt mnie nie widział.
No, oprócz kolegi, który ma zajebiste dredy, ale on i tak nie zwraca na mnie uwagi, więc na pewno nic nie widział.
Albo przed pierwszą lekcją rosyjskiego.
Tak, wybrałam sobie zajebisty język, wiem..
Wtedy też jakby czułam się chwilę sobą.
Ale potem przed nosem przeszli mi ludzie z mojej klasy i nagle to zniknęło.
Nie żeby coś..
Lubię ich i tak dalej, ale raczej nie mogłabym być sobą przy nich..

Och, właśnie.. Rosyjski..
Przed lekcją poszłam do łazienki.
Mój kolega natomiast nie wiedzieć dlaczego kazał mojej byłej przyjaciółce iść za mną.
Wiecie, jak to uzasadnił?
'Raz już się pocięłaś w łazience i myślałem, że znów to zrobisz..'
Kurwa, jakbym chciała się pociąć po raz kolejny, to nie szłabym w tym celu specjalnie do łazienki!

Potem pokazałam mu ręce, przy czym mówiłam o tym, jakie to wielkie szyny sobie zrobiłam..
I to był błąd, ponieważ kilka osób z mojej klasy to słyszało..
A koleżanka aż mi spojrzała na nadgarstki..
Dziwnie się z tym czułam..

Jeśli chodzi o to, czy jest mi przykro, bo nawrzeszczałam na kogoś, to nie.
Ani trochę.
Wiem, co sobie robię, wiem, że to jest złe i nie ma prawa bytu.
Ale póki co, to nie mam zamiaru podcinać sobie żył w szkolnej ubikacji!
Nie po raz kolejny.
Teraz bym się po prostu powiesiła.

A jak już mowa o śmierci, to wpadłam na 'genialny' pomysł.
Chciałabym zgłosić się na dawcę narządów.
Tak, mówię poważnie!

Pomyślcie, można komuś uratować życie, przecież przeżyjemy z jedną nerką, drugą można oddać..
Mój przyjaciel (muszę go tu jakoś nazwać, bo mnie zaczyna denerwować ta fraza.) natomiast mi odradza..
Jak to powiedział..
'Rodzina chorego może nawet zabić dawcę dla narządów.'

Co z tego?
Wszystkie podejmowane przez nas decyzje niosą ze sobą jakieś ryzyko..
Gdybyśmy tylko i wyłącznie słuchali innych, nie ryzykując przy tym, to kim byśmy byli?
Tchórzami.
A ja nim nie jestem.
Jeśli coś mi wpadnie do głowy, to nikt tego z niej nie wyciągnie.
I On mógłby nawet powiedzieć, że jeżeli nie odpuszczę, to koniec przyjaźni..
Mógłby tak zrobić, pewnie dobrze o tym wie.
Ale ja i tak nie odpuszczę,

Nie lubię się poddawać tylko dlatego, że komuś coś nie pasuje..
Zawsze się ukrywałam, przyjmowałam ciosy.
'Jesteś kimś, kto nigdy nie miał, nie ma i nie będzie miał własnego zdania. Poddajesz się szybciej, niż coś zaczniesz tylko dlatego, że boisz się konsekwencji.' (moja koleżanka z Mcz)
Nie chcę się bać, choć moja głupota i lekkomyślność mogą mnie dużo kosztować..
Ale przestało mnie bawić podkulanie ogona.
Jestem człowiekiem, a nie psem.
Nie siadam, gdy mi każą, nie idę do miski, gdy ktoś nałoży do niej jedzenia.
Żyję po swojemu, nawet jeśli komuś to nie odpowiada.
To nie moja wina, że nie jestem idealna.
Uwierzcie, chciałabym być..
Ale na świecie są same podróbki.
Prawdziwe piękno zamknięte w brzydkich opakowaniach.
Wiecie, chciałabym to wszystko już zakończyć.
Nie martwić się o to, co będzie jutro czy za tydzień.
Nie czuć tego przejmującego bólu za każdym razem, gdy się przebieram.
Nie boli mnie ciało samo w sobie.
Raczej świadomość tego, co sobie robię.
Co robię swoim rękom, nogom, szyi, brzuchowi..
I jeszcze to, że tnąc się ranię tych, dla których coś znaczę, może taką małą odrobinkę..
Wiem, że nie tylko mnie bolą moje cięcia, o czym usłyszałam wczoraj dwukrotnie.
Ale taka jestem..
Wiecie, co mi wychodzi najlepiej od urodzenia..?
Niszczenie cudzych nadziei.
Ranienie ludzi.
Tak, to mam opanowane do perfekcji już od pierwszego dnia własnego destrukcyjnego życia.

Mamuś, czy ty na pewno chciałaś tego, czym się stałam..?
















Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdą wypowiedź :]