
Moje życie się powoli wali.
Tak, taki sam wstęp dałam w poprzednim poście.
Ale jaki mogę inny?

Wiecie, czasem marzę o tym, by wszystko okazało się złym snem.
Zwykłym koszmarem.
Koszmarem, z którego można się obudzić, otrząsnąć..
Ale tak nie jest.
To, co się dzieje codziennie wcale nie zniknie, nie rozpłynie się w nicości, nie odejdzie w cień.
Nie mam wpływu na to, co się stało, niczego nie cofnę, niczego nie naprawię.
A tak bardzo bym chciała.
Choćby o ten jeden tydzień, chociaż tyle..
Dlaczego nie mam czegoś takiego, jak wehikuł czasu..?

Życie byłoby prostsze, gdyby człowiek znał swój następny ruch i wiedział, czy będzie on dobry.
Gdyby mógł mieć wgląd w przyszłość.
Co ja mówię?!

Życie byłoby nudne i beznadziejne, gdybyśmy wiedzieli, jakie będą konsekwencje naszych czynów.
Pomyślcie tylko; wchodzicie do szkoły i wiecie, że potkniecie się na schodach.
I unikacie tego, przynajmniej próbujecie..

Ale nikt nie powiedział, że przykładowo nie wpadniecie na kogoś, kto kiedyś okaże się dla Was kimś ważnym..
Nie poznacie nikogo, jeśli nie będziecie ryzykować.
Tak, rzeczywistość i wyobrażenie o niej to dwie różne rzeczy..

A jak z Wami?
Trzymacie się jakoś czy wręcz przeciwnie?
Ja coraz częściej mam dziwne myśli..
Zaczęło się od tego, że..
Nie, nie będę o tym pisała, bo nie chcę, by co poniektóre osoby wiedziały, co mi chodzi po głowie.
Ja tak jakby..
Eh.

W skrócie, i to bardzo dużym, to mam już dość.
Źle układam swoje wypowiedzi, żarty brzmią jak stwierdzenia faktu, marzenia wyrażane słownie jak coś, co już się zdarzyło.
'A miało być tak pięknie' można by powiedzieć..

Wszystko się kiedyś kończy.
Coś szybciej, coś nieco później..
Ale nic nie trwa wiecznie, z czym trzeba się pogodzić.

Albo odejść.
Ja myślałam o tym pierwszym, w co wkład miało wiele osób.
Mniejsza z tym, nie powinno to nikogo interesować.

Dziś byłam na spotkaniu ze znajomymi z drugiego bloga.
Właściwie na temat, dla którego się spotkaliśmy, zamieniliśmy raptem trzy słowa, ale cóż..
W każdym razie źle się tam czułam.

Dlaczego?
To też nie jest ważne.
No, to tyle.

I tak jak usłyszałam nie raz, że jestem smutna czy zmartwiona, to nie do końca było prawdą.
Ja byłam zamyślona, czy raczej jestem zamyślona.
Albo oba naraz, nie wiem..

Matko, o czym ja dziś piszę?
Nie wiem, nawet tego nie czytałam, normalne.
Muszę kończyć, bo mi odbija.

Tak na koniec powiem Wam, że słyszałam ostatnio bardzo ciekawy tekst..
NIGDY NIE BĘDZIESZ KOGOŚ KOCHAŁ TYLKO DLATEGO, ŻE CHCESZ. NIGDY NIE POKOCHASZ TEGO, KTO MYŚLI, ŻE TO UCZYNISZ.
PO PROSTU NIE DASZ RADY.

Dla mnie to jest prawdą.
Chyba.
Tak, jak dobrze jest wiedzieć, co się myśli..
Ana umiera wewnętrznie.
Dobranoc.





































