
Cóż, możliwe, że wróciłam na stałe.
Co u Was?
Mam nadzieję, że jakoś się trzymacie..

Okej, wkurzam samą siebie.
Ostatnimi czasy wszystko zaczynam tak samo; piszę nową notkę, rozmawiam ze znajomymi i zawsze na początku pada to pytanie.
Trzymasz się?

Nie, kurwa. Nikt się nie trzyma.
Każdy tylko udaje, że jest szczęśliwy, byś się nie czepiał.
Ale co tam, przecież wszystko w porządku.
Wiecie.. nie rozumiem tego.
Człowiek współczesny pomimo tego, iż ma własne problemy, stara się pomóc innym.
Ale głównie jest też tak, iż się tego on niego wymaga, albo po prostu on nie potrafi sobie poradzić z samym sobą.

Tak jak ja.
Piszę do Was, piszę na blogu, na fanpage.
Ale dlaczego?

Chyba właśnie dlatego, że czuję się samotna.
Nie mówię jednak, że jestem sama, bo to nie prawda.
Mam przyjaciół, rodzinę, znajomych, osobę, która cholernie mi się podoba..

Ale 'sam' nie znaczy tego samego, co 'samotny'.
Równie dobrze mogę być sama, choć nie czuć się opuszczoną, prawda..?
Więc w czym tkwi problem, zapewne zapytają się niektórzy.

Może właśnie w tym, że nie mam tak naprawdę się do kogo odezwać..?
Rodzina? Nie, przecież problemy nastolatki są gówno warte, ludzie mają gorzej ode mnie i żyją.
Przyjaciele? Choć powiedzieć im mogę niemalże wszystko, okej; jest wiele wyjątków; to ostatnimi czasy wolałabym już raczej milczeć i pozwolić, by cały ten jebany ból wyżerał mnie od środka.
Znajomi..? Zostawię to bez komentarza..

Więc cóż mi zostało..?
Właśnie nie wiem i to jest najgorsze.
Co prawda mam tą stronkę, mam GG, Twittera, Facebooka i kilka kont na różnych portalach, ale..
To nie to samo..

Jeszcze nie tak dawno myślałam, że dostałam jakiś maleńki prezent od losu.
Że w końcu coś zaczęło się układać.
Ale po kilku tygodniach doszłam do jednego wniosku; chyba straciłam rozum myśląc, że wszystko będzie okej..

No ale co poradzić?
Człowiek żyje marzeniami, a zwłaszcza tymi nierealnymi.
Teraz mam kilka spraw na głowie, których pewnie i tak nie rozwiążę inaczej, niż kończąc to i owo.

Tak, mam kilka problemów.
Nie wiem, jak je rozwiążę, ponieważ mam mętlik w głowie.
A ponad to; kiedy mam doła, to przejmuję się wieloma, najczęściej dość błahymi, sprawami, które z czasem same jakoś się odkręcą.
A co, jeśli tym razem wcale tak się nie stanie..?

Jeżeli mam być szczera, a na tej stronie jestem, to mam powoli dość.
Dość siebie, ludzi, którzy mnie otaczają, tego, w co potrafię się wpakować.
Wszystko się zmienia, w ciągu 24 godzin wiele rzeczy może się obrócić o 180 stopni..

Nie wiedzieć czemu, ale zaczęłam się śmiać.
Hahaha, ta moja głupota mnie dobija..
Jak to powiedziała jedna ze znanych mi osób;
'Po chuj się dobijasz? Przecież drzwi masz otwarte.'

No tak.
Drzwi otwarte, lecz umysł zamknięty..
Chciałabym znowu mieć przy sobie kogoś, komu mogłabym powiedzieć, co mnie trapi bez wysłuchiwania zażaleń na temat kogoś, kto nie interesuje mnie w najmniejszym stopniu.
Okej, kłamię; jeżeli mi na kimś zależy, to w równym jemu stopniu przejmuję się JEGO rodziną, JEGO znajomymi, JEGO problemami.
Dokładnie tak, jakby były MOIMI własnymi..
Ale to chyba nie wystarcza..
Może właśnie to ja robię za mało, a od innych wymagam czegoś nadzwyczajnego..?
Zbyt wiele żądam od życia i od innych ludzi.
Chyba..

Ale także wiele pragnę wydobyć od siebie samej.
To nie jest tak, że czekam tylko i wyłącznie na kogoś; sama również staram się zrobić ten kolejny pierwszy krok.
Jaka szkoda, że zawsze jestem źle odbierana.

Ale tak już mam!
Czasem za bardzo się staram..
Czasem za bardzo się wszystkim przejmuję.
Czasem za bardzo histeryzuję..

Tak, taka już jestem i chyba to jedno się nie zmieni.
Mogę mieć inną fryzurę, kolor włosów, inny styl.
Ale ten jebany charakterek..
Raczej się go nie pozbędę tak z dnia na dzień..



Azaliż powiadam ci; jesteś dla mnie całym światem.
OdpowiedzUsuńI nie zostawię cię, sama odejdź.
Nie mogę żyć bez ciebie i myślę, że ty beze mnie też.
Przyjaciół się kocha pomimo wszystko.
Do jutra.