Ostatnia notka, jak widzę, nieco Was poruszyła..
A zwłaszcza ten fragment o samobójcach..
Czemu mnie to nie dziwi..?
Ogólnie to miałam zacząć od podziękowania Wam za wejścia i like na FB..
Za niedługo, tak jak obiecałam, dostaniecie moje zdjęcie..
Cóż, pewnie już macie koszmary, tak więc nie boję się o Waszą psychikę.
Nie, to nie był żart; naprawdę przydałaby mi się operacja plastyczna, aczkolwiek nie mówię, że nie mogło być gorzej czy coś..
Jak na dziewczynę, która na siłę, na chama pcha się do sieci, to nie jestem jakaś specjalnie ładna, o ile w ogóle..
Eh..
Wiecie, przypomniało mi się to, co powiedziała mi moja koleżanka dziś przed polskim.
'Ty to jednak byłabyś uległa.'
Albo tyczyło się to tylko i wyłącznie związków homoseksualnych (nie, ja jestem hetero..), albo ogółu..
W każdym razie chwilę później sama przekonałam się o tym, że faktycznie ulegam ludziom..
Przed inną.. znajomą.. mogłam dostać banię na wstępie za to, że pytała się o odpowiedzi do zadań, a ja nie potrafiłam jej powiedzieć, żeby się odjebała..
Brzydko mówię, to źle..
Ogólnie miałam ograniczyć przeklinanie, ale wcale mi nie idzie..
Chyba nawet się nie staram, by to jakoś zniwelować..
Ogólnie przestałam się starać o cokolwiek..
Przychodzę do szkoły i marzę tylko o tym, by już zadzwonił ostatni dzwonek.
Wracam do domu i czekam na nadejście wieczora.
Tak, chyba mam na wszystko wyjebane..
A jak już chodzi o szkołę..
Nie wiem, jak na to spojrzycie, ale chciałabym zostać w pierwszej klasie..
Tak, mówię serio..
W porównaniu do moich.. znajomych.. ja nic nie umiem z tego roku.
Poza tym, mam kilka jedynek, które wychodzą mi na koniec, a kompletnie nic nie robię, by je poprawić, wręcz przeciwnie..
Co chwila wskoczy jakaś nowa..
Jak się nie uczyło od początku, tylko olewało wszystko i wszystkich, to teraz tak jest..
Tak, od samego początku wszystko źle zaczęłam.
Podpadłam nowym 'kolegom i koleżankom', zalazłam za skórę nauczycielom.
Cóż, u mnie normą jest wszystko psuć i zrażać do siebie ludzi..
To jest dla mnie czymś, bez czego nie byłabym pewnie sobą..
Połowa notki, a ja Wam nie podrzuciłam piosenki..
Mam nadzieję, że Wam się spodoba..
A jak już zeszło na muzykę, to mam drobny problem..
Próbuję po raz 'n-ty' zmienić playlistę, ale nie mogę.
Jeszcze pokombinuję, najwyżej zepsuję całokształt.
Nie macie może jakiś propozycji co do nowości, które mogłabym dodać do obecnej lity, albo też całkowicie zastąpić stare utwory nowymi..?
Ja ostatnio słucham niewiele, a jak już, to powyższy utwór na zmianę z BVB, Nirvaną i Mansonem.
Tak, to naprawdę niewiele..
Przydałby się ktoś, to trochę zmieni mój świat, moją rzeczywistość..
No tak, te zręczne zmiany tematu..
Nie ma to jak talent.
W każdym razie..
Potrzebuję takiej osoby.
I tu można by powiedzieć, że przecież mam internet, bloga, fan page i wiele, wiele innych..
Ale mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z tego, że to nie to samo.
Ja potrzebuję kogoś na miejscu.
Jednak nie będę popełniała błędów z przeszłości i nie będę się nikomu żaliła tak, jak to kiedyś miało miejsce.
Uznałam, że to bez sensu; zdradzanie tego, co się czuje przed kimś, kogo i tak się w końcu zostawi.
Wiem, wiem..
Ludzie odchodzą tak czy siak, prędzej czy później.
Ale problem polega na tym, że jak do tej pory, to ja zostawiałam.
Nawet wtedy, gdy mówiłam, że zostanę na zawsze, póki ktoś będzie sobie tego życzył, to jednak moja osoba, mój charakter i moja głupota była przyczyną tego, że wszystko nieuchronnie i bardzo szybko zmierzało do 'endu'.
A ten niekoniecznie był 'happy'..
Najłatwiej zawsze jest zwalić winę na kogoś, a siebie zostawić poza całym tym gównem.
A ja robię nieco na odwrót.
Nie obwiniam kogoś, przynajmniej nie wtedy, gdy wiem, że nie jest niczemu winny.
Czy to nie jest bez sensu?
Oskarżać kogoś o całe zło, którego sprawcą jesteśmy my sami.
I tutaj znów wejdę na temat tak popularny już na moim blogu..
Kiedyś o tym pisałam, ale wspomnę jeszcze raz.
Samobójca nigdy nie jest jedyną winną osobą tego, co się stało.
Nie ponosi on całkowitej odpowiedzialności za to, że się zabił.
To ludzie nas niszczą, to przez ludzi ze sobą kończymy.
Nie potrafią usłyszeć niemego krzyku, ponieważ wszystko przysłaniają im ich własne problemy.
Lubią upokarzać kogoś, kto na to pozwala i nawet się nie broni.
Ale, ale..
Oni też nie są w pełni winni temu, że ktoś się zabił!
Czy Wy wszyscy naprawdę nie widzicie tego, że on też ponosi jakąś odpowiedzialność?
Gdyby miał na tyle silną psychikę, pewnie by nic sobie nie zrobił.
Ja nie mogę o sobie powiedzieć, że jestem jakimś tam okazem odporności na świat i wszystkich ludzi, bo to nieprawda.
Też nie potrafię sobie poradzić z otaczającym mnie światem, ale jednak żyję..
W gwoli wyjaśnienia; moim zdaniem samobójcą jest ten, który miał silną psychikę, ale w końcu nie wytrzymał.
Ile można znosić czyjeś przytyki, nieprzyjemne uwagi i krzywe spojrzenia?
Wszystko ma swoje granice.
Obojętność na własny, wewnętrzny i tak głęboko skrywany ból także..
Więc pamiętajcie o tym, że każde Wasze obraźliwe słowo, nawet powiedziane do kogoś w żartach, może go bardzo zranić.
Tak, czyny wyrządzają mniejszą krzywdę niż słowa i gesty.
Pouczam, choć sama o tym zapominam..