środa, 13 listopada 2013

Carpe Diem

 

Jakie to zabawne, wchodzić po dość dłuższym odstępie czasu na internet, sprawdzać to i owo, i widzieć te wszystkie wiadomości i komentarze..

Miło, że o mnie pamiętacie.

Nie myślcie jednak, że nie odpisuję, bo sama wyrzuciłam Was z pamięci..


We wtorek byłam u psychologa; sama powiedziałam, by mnie tam zapisali.

Myślałam, że będzie mi zadawała pytania, lecz ona raczej czekała, aż coś powiem, choć jej komentarze nie brzmiały tak, jak to zwykle brzmią w książkach.

Żadnego 'I jak się z tym czujesz?' albo 'Co o tym myślisz?', ale więcej o tym opowiem kiedy indziej..


Dziś była wywiadówka, co wbrew pozorom niezbyt mnie niepokoiło. Wyjątkowo nie zwiewałam z lekcji, a pomimo licznych jedynek nie jest ze mną aż tak źle. Może zdam ten rok..

Hm, chyba nie o szkole chciałam pisać, ale nie ważne.

Zwykle nie mówię i nie piszę tego, co tak naprawdę chcę przekazać.


Wiecie co, kochani..?

Ostatnio mam coraz to dziwniejsze rozkminy. Nie myśli, nie, nie. Raczej przypuszczenia, domysły.

I zastanawiam się, czy to aby na pewno jest w porządku co do niektórych osób..

 

Nie, zapewne nie jest..

Ostatnio rozmawiałam ze znajomym, a ten zadał mi takie drobne pytanie, z którego wywiązała się niezła dyskusja..

'JAK TO MOŻLIWE, ŻE TWÓJ CHŁOPAK Z TOBĄ WYTRZYMUJE?'


No cóż, sama się nad tym zastanawiałam. Jakby nie było, do normalnych i miłych dziewczyn nie należę.

Jestem chamska, wredna, niekulturalna, wyżywam się na ludziach, wkurzam i obrażam o byle co, potrafię kogoś uderzyć (często mi się to zdarza), zwyzywać bez powodu..

No i.. normalne dziewczyny nie tną się, nie przepadają za tematyką samobójczą, a przede wszystkim, potrafią sobie ze sobą poradzić i nie chodzą do psychologa.


Wiec, kochanie, jak Ty ze mną wytrzymujesz..?

W ogóle, jak ludzie ze mną wytrzymują?!

Na miejscu większości z nich już dawno bym siebie zajebała. Byłoby to plusem nie tylko dla ludzkości, ale także dla mnie. A i Ziemi by było lżej..


Cóż, pomimo tego, co napisałam powyżej, nie mam już aż tak często myśli tego typu, nie ciągnie mnie do tabletek, sznurków, żyletek.

Ktoś może pomyśleć, że piszę to tylko po to, by co poniektóre osoby czytające moje notki się nie niepokoiły, ale taka prawda.

Staram się w końcu ogarnąć, ale coś czuję, że zajmie mi to wiele, wiele tygodni. Jak nie lat.


Kurde, ten wpis jest tak pomieszany, że aż mnie to przeraża, więc dodam jeszcze jedno, które nie jest kompletnie powiązane z czymkolwiek powyżej.

Mam takiego cholernego doła i tak mi się chce ryczeć, że po prostu ledwo się trzymam.

Chociaż nie, nie doła.. ja mam, kurwa, KANION..


Chciałabym, żeby mnie ktoś pocieszył, choć moje załamanie nie jest spowodowane czymś, co potrafię sprecyzować i określić to dostatecznie dobrze. (piosenka dla Was)

Chciałabym wiedzieć, że ktoś NAPRAWDĘ jest przy mnie, nawet wtedy, gdy mnie samej nie ma w pustym ciele.

I żeby było tak normalnie, tak znośnie.


Na zakończenie, bo mnie coś tchnęło..

Fajnie wiedzieć, że mój chłopak posądza mnie o to, że zdradzam go z jego kolegą.

Nie no, nie wierzę..


A dla każdego, kogo zraniłam czy uraziłam, czyli dla niego, dla niej, dla Ciebie, dla Was, mam jedno słowo..

sobota, 2 listopada 2013

Spadam, powoli spadam..

 

Jak zapewne wielu z Was zauważyło, Ana i jej blog przestały istnieć.

Może kiedyś wrócę, może nie, nie wiem tego jeszcze.

Mam tylko nadzieję, że poczekacie na mnie tak, jak ja bym poczekała na Was.


Bardzo Was wszystkich cenię i kocham, lubię i szanuję za to, kim jesteście.

Nie ważne, czy mnie nienawidzicie, tolerujecie, wyzywacie czy chwalicie.

Dla mnie zawsze będziecie ważni.


Przepraszam Was za to, że zawiodłam.

Zawiodłam siebie i 99% znających mnie ludzi.

Zaprzepaściłam swoją szansę, teraz staram się o coś, co pozwoli mi zacząć żyć..


Kochani, pamiętajcie jedno; jesteście wspaniali i wyjątkowi.

Pomimo tego, że nie znam większości z Was prywatnie, to jednak cieszę się z tego, że jesteście.

Macie swój cel w życiu i pomimo wszystkich podejmowanych decyzji, i tak do niego dążycie, nawet jeśli nie zdajecie sobie z tego sprawy.


Bardzo przepraszam Was za to, że nie jestem tak silna jak Wy i nie radzę sobie z rzeczywistością.

To, co widzą ludzie mijający mnie na ulicy czy chodzący ze mną do szkoły, nie zawsze jest prawdziwe.

Nawet przed chłopakiem zdarza mi się ukrywać za maską.


Jak powiedzieć komuś; 'Słuchaj, mam doła i chce mi się ryczeć.'?

Jak powiedzieć; 'Błagam, pomóż mi, bo już sama sobie nie radzę, nienawidzę tego życia i codzienności, i ludzi, i sytuacji, i wszystkiego, z czym muszę się mierzyć każdego dnia.'?

Jak powiedzieć; 'Mam nadzieję, że jutro mnie zobaczysz, że nie zabiję się tej nocy.'?


Nie da się, w tym sęk, w tym problem..

Choć tak bardzo chcę, to nie potrafię.

Nie chcę obarczać kogoś swoimi własnymi problemami, o którymi większość nie ma pojęcia.


Ten post kieruję do każdego, kto tu jeszcze wchodzi, kto na mnie czeka i może się o mnie martwi, a może ma mnie gdzieś.

Ten post kieruję do każdego, kto kiedykolwiek tu wszedł lub też wejdzie i pomyśli 'Ale zryta laska.' albo też 'Matko, rozumiem ją.'.

Ten post kieruję do każdego, tak po prostu do każdego.


Mam nadzieję, że do 'przeczytania' albo i zobaczenia na video, które mam zamiar kiedyś nagrać i tutaj zamieścić.

Dobranoc, żegnajcie.